Kasia
Wczoraj wieczorem wróciliśmy do Bełchatowa. Każdy z nas był skonany po podróży, skonany ale zadowolony. Każde z nas wróciło do swojego domu. Rano niewyspana zwlekam się z łóżka. Rany... Kaśka! Weź się w garść! Umycie się, ubranie, pościelenie łóżka i zjedzenie płatków na śniadanie zajmuje mi 1,5 godziny. Do kuchni wchodzi zaspana mama, spogląda na mnie i odzywa się ziewając przy tym przeciągle:
-Kasieńko skoczysz do sklepu? Trzeba kupić kilka rzeczy. Zrobię ci listę.
-Jasne. -uśmiecham się lekko.Spoglądam na szopę, na jej głowie.- Ładnie wyglądasz, ale szop pracz ci siedzi na głowie.
-Ale śmieszne! Ha ha!- mówi mama i kończy pisać listę.- Tutaj masz listę, rozczytasz?
-Jasne mamo. - Mrugam i biorę listę do ręki.- Dobra, to ja uciekam.
Na korytarzu ubieram buty, biorę torbę z szafeczki i wychodzę z mieszkania. Sklep mam dosłownie pod nosem, bo od domu znajduje się on jakieś 500 metrów. Na miejscu biorę do reki koszyk i ruszam w głąb sklepu. Dosyć szybko udaje mi się odnaleźć produkty z listy, tak więc staje w kolejce do kasy. Nagle ktoś trąca mnie w ramie. Odwracam się i dostrzegam jakąś młodą dziewczynę, na oko wygląda na jakieś 14 lat.
-Tak?-pytam.- O co chodzi?
-Pani Kasia Wierzbicka? To Pani prawda?
-Tak. Nie rozumiem...znamy się?
-Nie, nie znamy. To prawda, że chodzi pani z Andrzejem Wroną, a pani przyjaciółka Emilia Poznańska z Wojtkiem Włodarczykiem?
-Emilka.- Poprawiam ją automatycznie.- Tak, ale wybacz to jest moja prywatna sprawa.
-Widziałam jak grałyście mecz. Jesteście genialne!
-Mówisz?- Mówię zastanawiając się dokąd ta dziwna rozmowa zmierza.-Wybacz, że zapytam tak bezpośrednio...O co ci chodzi?
-Mam prośbę...Dasz mi swój autograf?
-Autograf? Serio? Ehhh...Nie jestem sławna, to bez sensu.
-Proszę...- Dziewczyna nie ustępuje.
-Zgoda...Gdzie mam ci się podpisać?
Dziewczyna podaje kartkę i długopis, a ja zostawiam na niej swój nie autograf a podpis. Odwracam się przodem do kasy, gdy znowu czuje pukanie w ramie. Tym razem rozzłoszczona odwracam się z powrotem do natrętnej dziewczyny.
-O co tym razem chodzi?
-No widzisz... A czy mogłabyś mnie poznać z Pawłem Zatorskim?
-Posłuchaj mała... To, że chodzę z Andrzejem nie oznacza, że trzymam się ze wszystkimi siatkarzami jak z nie wiadomo jakimi przyjaciółmi. A poza tym... Nie uważasz, że jesteś trochę...no... Zbyt młoda?
Dziewczyna zrobiła obrażoną minę, i powiedziała:
-Zbyt młoda? Przecież ja mam już 13 lat!
Czyli jeszcze młodsza niż myślałam...
-Taaak...A Paweł ma 24...
-Zobaczysz obrobię ci dupę! Napisze do pudelka! Albo do Babola! Zobaczysz jak oni cie urządzą!-Krzyknęła młoda i odeszła na koniec kolejki.
Ehhhh...Nie mogę mieć spokoju tak? A miałam taki dobry humor...Przyszła moja kolej. Płace za zakupy, i ruszam w stronę domu. Dzwonek telefonu. Ciekawe kto to? Spoglądam na wyświetlacz. Andrzej. Naciskam na zieloną słuchawkę, i przykładam telefon do ucha.
-Halo?
-Cześć kotku. Co tam?
-Ehhh... Zdenerwowałam się na taką dziewczynę w sklepie.
-Co się stało?- W głosie Andrzeja słychać niepokój.
-Nic takiego. Co tam? Odpowiadam i zadaje pytanie.
-Mam taki pomysł... Może byś do mnie wpadła na kolacje i została na noc?
-Chętnie... Ale moja mama raczej nie będzie zadowolona.
-Masz 19 lat... A jeśli uważasz, że i to nie wystarczy to powiedz jej, że idziesz o Emilki.
-Niezły pomysł! Okej to dzwonie do Emi, żeby mnie nie wydała.O której mam wpaść?
-Bądź u mnie o 19. Może coś sobie obejrzymy?
-Jasne.- uśmiecham się do słuchawki. Do potem.
-Do potem.- Odpowiada ukochany i przerywa rozmowę.
W domu wykładam produkty do szafek i lodówki. Gdy wszystko jest na swoich miejscach udaje się do swojego pokoju. Kładę się na łóżko i dzwonie do przyjaciółki.
-Hej Emi! Co tam?
-Hej Kaśkonatorze! Ledwo żyje... Po co dzwonisz?
-Dlaczego muszę po coś dzwonić?
-Bo jest 8 rano... Normalnie o tej porze byś nie dzwoniła.
-No okej... Mam do ciebie sprawę. A właściwie dwie.
-Słucham ciebie.
-Idziesz się przejść?
-Okej. Daj mi 20 minut. I po mnie przyjdź. A te sprawy?
-Jedna to była sprawa spaceru, a drugą wyjaśnię podczas spaceru.
-Okej. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia. Przyjdę za 15 minut!- Szybko dodaje, i się rozłączam aby Ziomek nie miała czasu na protest.
15 minut później stoję pod drzwiami jej domu i pukam do drzwi. Otwiera je przyjaciółka.
-To co? Gdzie idziemy?-Pyta i zamyka za sobą drzwi.
-Może do Parku 1000-lecia? Dawno tam nie byłam.
-Jasne.- Odpowiada przyjaciółka.
Na miejscu siadamy na trawie pod starym dębem. Przez chwile milczymy, i odzywam się cicho:
-Jak tam Włodi?
-Świetnie. Zaprosił mnie dzisiaj do siebie. I tutaj mam do ciebie prośbę. Moja mama będzie myślała, że jestem u ciebie. Możesz mnie kryć?
Spoglądam jej w twarz, i mówię z pełną powagą:
-Jasne.
Lecz nie wytrzymuje i wybucham śmiechem.
-O co chodzi?- Pyta Emi marszcząc brwi.-Wszystko dobrze?
-Bo widzisz... Chciałam cie prosić o to samo.
-O to samo? Chciałaś mnie prosić o to abyś mnie kryła czy o to, żebym poszła do Włodiego?
-Nieee...Co? Nie chciałam cie prosić abyś mnie kryła przed moją mamą. Andrzej zaprosił mnie do siebie na noc. Powiedział, że przygotuje kolacje i film.
-Nie no...W takim razie okej! Musimy sobie pomagać.
Ze spaceru wróciłyśmy o 17. Zostały mi dwie godziny na spakowanie się na pozorną noc u Emi i powiadomienie mamy. Mama przyjęła to ze spokojem. Noc u przyjaciółki? Świetnie! Życzyła nam miej zabawy itp. Do torby spakowałam piżamę, kosmetyki i ubrania na jutro (błękitna sukienka, buty i biżuteria).Dobra... W co ja mam się ubrać do Wronki? Nie mogę się ubrać zbyt ładnie bo mama myśli, że idę do Emi. Przeglądam ubrania i stawiam na białą bluzkę, skórzaną spódnice, krótkie kolczyki i buty na paseczki. Na zrobienie fryzury i makijażu oraz dotarcie do domu ukochanego zostało mi 40 minut. Włosy zostawiam rozpuszczone, a makijaż robię delikatny. Torbę zarzucam na ramie, całuje mamę w policzek na pożegnanie i wybiegam na dwór. Autobus na szczęście jeszcze nie odjechał. Wsiadam do środka i 10 minut przed czasem jestem na miejscu. Zdenerwowana wchodzę po schodach na drugie piętro i pukam do drzwi. Po chwili otwiera mi je elegancki, bo ubrany w koszule Wrona. Spogląda na mnie i pogodnie mówi:
-ślicznie wyglądasz, wejdźmy do salonu.
-Dziękuję- odpowiadam i łapie go za wyciągniętą w moją stronę dłoń.
Chłopak prowadzi mnie do salonu gdzie czeka na nas wspaniała kolacja.
-Jejku...Sam to gotowałeś?- pytam.
-Ma się ten talent.- Chłopak ukazuje zęby w uśmiechu.
Ten uśmiech. Każdy jego uśmiech sprawia, że serce podskakuje mi do przełyku. Sprawia, że czuje się lekka niczym piórko.
Ukochany odsuwa mi krzesło po czym je przysuwa i siada na przeciwko.
-Może wina?-pyta.
-Poproszę.- uśmiecham się lekko.
Andrzej stawia przede mną i przed sobą lampki pełne czerwonego wina. Pochylam się i kosztuje pysznego makaronu. O rany...Czegoś takiego dawno nie jadłam. Jeśli będziemy razem, to wiem kto w naszym domu będzie gotował. Po kolacji z winem w ręku siadam na kanapę opierając się głową o klatkę piersiową środkowego. Andrzej pochyla się nade mną, a ja całuje go z pasją w usta. Fabuła filmu schodzi na dalszy plan, a ja i mój ukochany spędzamy razem noc.
Przepraszam za dłuuuuuuuuugaśną przerwę ale przyjechał z Niemczech brat i nie miałam życia. Obiecuje, że teraz o was trochę bardziej zadbam. Rozdział miał się ukazać wczoraj ale zasnęłam... Także wybaczcie!