niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział I

Kasia

Biorę głęboki oddech, i kładę dłoń na klamce. No to zaraz zacznie się koszmar...Naciskam klamkę i wchodzę do głównego budynku uniwerka. Zalewa mnie potok nieznanych mi twarzy. Przeciskam się przez tłum, i z trudem wciskam się do sekretariatu. Spogląda na mnie, przyjemnie wyglądająca sekretarka.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?-Pyta, i czeka na odpowiedz.
-Dzień dobry.Jestem tu nowa...I chciałabym prosić o rozkład zajęć, oraz zaświadczenie o tym jakie zajęcia sportowe wybieram.
 -Dobrze, powiedz jak się nazywasz i jakie studia wybrałaś.- mówi.
-Kasia Wierzbicka, właściwie wybrałam dwa kierunki... Dziennikarstwo, i fizjoterapia. 
-Ach... Chyba cie mam... Pierwsza klasa?
-Tak.- posyłam jej wymuszony uśmiech, ponieważ z nerwów mam sciśnięty żołądek.
-Proszę, oto twój rozkład zajęć. W kopercie masz również zaświadczenie. Musisz wybrać jedne zajęcia, zaznaczyć je krzyżykiem oraz do jutrami je dostarczyć.-Sekretarka podaje mi kopertę i plan zajęć.
-Dziękuję Pani bardzo. A przepraszam, mam jedno głupie pytanie...- na mojej twarzy pojawia się rumieniec. 
-O co chodzi?- pyta się sekretarka.
-Jak mam trafić do klas?
-To nie było głupie pytanie! Z tyłu, na planie zajęć masz mapkę szkoły.
-Jeszcze raz dziękuje! Do widzenia!  
Zamykam drzwi od sekretariatu, siadam na krześle , spoglądam na zaświadczenie na którym widnieją:
*Taniec Irlandzki
*Basen
*Tenis
*Koszykówka
*Siatkówka
*Kolarstwo
*Gimnastyka Artystyczna
*Boks
*Taekwondo
*Piłka Ręczna 
*Piłka Nożna
Co by tu wybrać...Taniec Irlandzki? Ania chętnie by na to poszła, ale nie ja! Mam dwie lewe nogi...Koszykówka, nie jest dla mnie. Wzrost mam idealny, ale tylko to. Kolarstwo? Gimnastyka Artystyczna? O nie! Na pewno nie Boks, oraz taekwondo. Nienawidzę przemocy...Piłka ręczna, i piłka nożna. Ostatni raz grałam w nie w podstawówce, i szczerze powiem,że jakoś mnie one nie przekonują.  Dobra... zostają tenis i siatkówka. Jedyne co wiem o siatkówce, to to, że mój kuzyn Marcin w nią gra zawodowo, i jest...dobry. Czego dowodem jest gra w reprezentacji. A tenis...Grałam trochę w gimnazjum. Zamykam oczy, i odzywam się w nich do Boga. Panie pomóż mi wybrać, nie wiem co będzie dla mnie lepsze... Z kieszeni spodni wyciągam złotówkę. Jak wypadnie orzeł to wybieram siatkówkę, a jak reszka tenis. Podrzucam monetę do góry, i łapie ją w dłoń. Spoglądam na nią, i moim oczom ukazuje się srebrny orzełek. Czyli siatkówka... Zaznaczam ją krzyżykiem, i wracam do sekretariatu.
-Już wybrałam, proszę. -Podaje jej zaświadczenie.
-Dobrze, szybko wybrałaś! Stój będziesz miała szkolny, także nie musisz go przynosić.
-Jeszcze raz do widzenia!-mówię.
-Miłego dnia!- mówi sekretarka, a ja idę na pierwsze zajęcia. No to czas na psychologie! Wchodzę na trzecie piętro, gdzie czeka spora grupka osób. Dzwoni dzwonek,  do sali wpuszcza nas profesor. Widze wolne miejsce koło długowłosej szatynki, piszącej coś zawzięcie w zeszycie Skry Bełchatów.
-Cześć...Mogę się dosiąść?-pytam a dziewczyna odrywa wzrok od zeszytu.
-Cześć, jestem Emilka. A ty?-pyta.
-Kasia.- uśmiecham się, i podaje jej dłoń. Dziewczyna uśmiecha się szeroko, i mocno ściska moją dłoń.
-Miło mi, siadaj śmiało.- Dziewczyna zabiera torbę z krzesła obok, robiąc mi miejsce.
Siadam, i wyciągam duży zeszyt A4 z torby. 
Zajęcia się rozpoczynają, a nauczyciel mimo iż wygląda na starego wapniaka, wcale się tak nie zachowuje! Zajęcia prowadzi w sposób lekki, aż przyjemnie się go słucha. Odzywam się do Emilki:
-Pewnie mieszkasz tu od urodzenia... Jak tu jest? Co jest ciekawego?
-Tak, znam te miasto jak własną kieszeń. Miasto jest cudowne, a ludzie strasznie życzliwi. Jest niesamowita galeria handlowa, a poza tym to miasto żyje siatkówką.
-Może byś mnie kiedyś oprowadziła?- pytam.
-Jasne.-Emilka się uśmiecha, i zapisuje mi na kartce swój numer telefonu. Dzwon śmiało.
Dzień zleciał szybko, i okazało się, że Emilka chodzi ze mną na praktycznie wszystkie zajęcia.Siedziałyśmy razem w ławce. Nie było tak źle! Znalazłam kogoś, kto może mi pomóc w aklimatyzacji...

Następnego dnia

Przyszedł czas na siatkówkę. Szybko ubrałam pasujący na mnie strój, i weszłam na hale. Gdzie czekała reszta dziewczyn, w tym Emilka. Na hale wszedł również trener.
-Dzień dobry dziewczyny! To co zaczynamy? Ach! Mamy nową koleżankę. Kasia tak?
-Tak.- uśmiecham się lekko.
-Na jakiej pozycji grasz?
-Tak właściwie...to na żadnej. 
-Okej to dzisiaj pograsz na środku i ataku. Bo na przyjecie, i libero ze swoim wzrostem się nie nadajesz. A poza tym... Mamy już doskonałą libero... Emilkę.- Tu trener uśmiecha się szeroko, i puszcza oczko Emilce, a ta się uśmiecha wyraźnie dumna.- Musicie jednak wiedzieć, że mamy dzisiaj gości. Bedą z wami trenowali siatkarze Skry Bełchatów.-W tej chwili na hale weszła grupa chłopaków. Każdy z nich uśmiechał się szeroko. Miedzy dziewczynami zaczynają rozbrzmiewać szepty. Moim oczom rzuca się jednak dwójka chłopaków. Ogromnych chłopaków. Jeden z nich jest farbowanym blondynem, a drugi szatynem z brodą. Oboje wygłupiali się, i szeptali do siebie na ucho. Moją uwagę bardziej zwrócił jednak szatyn. Pytam się stojącej obok Emi:
-Ej, Emi. Ten wysoki szatyn z brodą...Kto to jest?
-Andrzej Wrona, a ten obok Karol Kłos. A co podoba ci się?- Emi uśmiecha się złośliwie.
-Nie....no co ty!
Zaczęła się rozgrzewka, podczas której nie spuszczałam wzroku z Wrony. W pewnym momencie podniósł wzrok do góry, i zaczął mi się przyglądać. Szybko odwróciłam wzrok. Po rozgrzewce przyszedł czas na wybór drużyn. W mojej znaleźli się Wrona, Emilka, Wlazły, Conte oraz Klaudia. Szło nam dobrze, prowadziliśmy... Do czasu. W pewnym momencie podczas skakania do bloku zamyśliłam się, i wpadłam na Andrzeja. Wronka upadł na ziemie, i złapał się za nogę. Razem z Wlazłym pomogliśmy mu zejść z boiska. Andrzej nie może już grac, a ja straciłam serce do gry i usiadłam obok Andrzeja, który trzyma lód na kostce.
-Ja bardzo przepraszam...-zaczęłam, ale Wronka nie dał mi skończyć. 
-Nic nie szkodzi, zdarza się. Jak się nazywasz?- pyta.
-Kasia.- odpowiadam.
-Miło mi. Co powiesz na to abyśmy się spotkali gdy będę mógł już chodzić? 
-Jasne-odpowiadam i posyłam mu uśmiech.
Nasza drużyna przegrała mecz 3:2. Ale zostaliśmy poważnie osłabieni. Przeze mnie... Gdy zabrzmiał ostatni gwizdek Wrona nabazgrał mi długopisem swój numer telefonu, a ja wybiegam z hali. 

1 komentarz:

  1. Rozdział fantastyczny <3
    Wybacz, że komentuje tak późno :(
    No, ale święta ;D
    W tej chwili oddaje ci wielki pokłon, świetnie opisałaś wszystko ;)
    Z niecierpliwością czekam na nexta
    Pozdrawiam,
    Aria de Ravin ;)
    Ps.
    Błagam cię usuń weryfikacje obrazkową

    OdpowiedzUsuń