wtorek, 6 maja 2014

Rozdział V

Kasia

Trening jest cięższy niż zazwyczaj, ale nie ma co się dziwić za tydzień pierwszy mecz. Sama rozgrzewka trwa kupę czasu. Przychodzi czas na wybór zespołów. Trener każe wybierać je doświadczonym już Agacie i Monice. Wybierają dosyć szybko, a ja trafiam do drużyny Agaty wraz z Emi. Każda z nas ustawia się na swojej pozycji, zaczynają ''przeciwniczki''. Chociaż słowo zaczynają to złe stwierdzenie. Wszystkie tworzą grupkę na środku boiska, chichocząc oraz wskazując na trybuny. Kogo one tam zobaczyły? Justina Timberlake? Spoglądam na trybuny i dostrzegam Wronkę, Kłosa oraz Włodiego. Uśmiecham się do nich, i macham ręką. Emi chyba ich nie zauważyła. Nie zdążam jej pokazać gości, bo Monika posyła w nas zagrywkę. Emi rzuca się na parkiet i odbiera piłkę, a chłopaki biją jej brawo, no oprócz Włodiego bo ten jeszcze krzyczy: '' Braaawo!''. Piłka przelatuje na drugą stronę, a Emi z otwartymi ustami patrzy się na trybuny. Ta chwila nieuwagi dużo ją kosztuje. Rzeźnik, jak to nazywamy Ankę przebija piłkę nad siatką a ta uderza Emi w twarz. Oszołomiona pada na podłogę, a my zbieramy się wokół niej.
-Wszystko w porządku?-pytam i wyciągam do niej rękę.
-Jasne.- odpowiada Emi, ze skwaszoną miną. Nie zdąża jednak podać mi ręki, ponieważ Włodi schodzi z trybun bierze ją na ręce i znosi z boiska wprost na krzesła.
-Ale sierota ze mnie.- mówi.
-To moja wina.-mówi Włodi.- Zapatrzyłaś się w naszą stronę. Głupia sytuacja.
-No co ty...-Emi nie zdąża dokończyć gdyż na hale wraca trener.
-Czemu nie gracie?! Co to za zbiegowisko?- W tej chwili dostrzega trzech skrzatów.- Oooo... Goście. Cześć chłopcy.
-Dzień dobry.- odpowiadają chórem.
-Co się stało?-pyta trener.
-Emi dostała w twarz piłką.-mówię i krzywię się wyobrażając sobie to nieprzyjemne uczucie.
-Możesz grac?- pyta trener zwracając się do Ziomka. Emi kiwa głową, i się do nas dołącza.
Reszta meczu obywa się bez podobnych incydentów, ponieważ wszystkie skupiamy się na grze. W tie-breaku przy stanie 13:12 dla nas wchodzę na serwy. Pierwszy serw pada na Ankę, która odbiera i powodując to, że Monika jest w stanie zaatakować po wystawie Kryśki. Emilka odbiera, a Agata kiwa i zdobywamy 14 punkt. Biorę głęboki oddech. Dobra, trzeba to zakończyć! Staje za linią, odbijam piłkę o podłogę kilka razy. Biorę głęboki oddech, wyrzucam piłkę w górę, i uderzam. Piłka wpada w sam róg boiska. Jest mamy to! Uśmiecham się szeroko, i przybijamy z dziewczynami piątki. Trener wstaje z krzesła, i mówi:
-Przegrane 10 kółeczek.
Monika rzuca mi mordercze spojrzenie, ja jednak się nie przejmuje i rzucam się w ramiona Wronki, który czeka na dole. Obejmuje go w pasie, staje na palce i całuje w usta. Kontem oka dostrzegam, że to samo robi Włodi, i Emi. Przerywam pocałunek, i szepce do Wronki:
-Ty to z Karolem razem wykombinowałeś nie?
Endriu uśmiecha się tylko, i puszcza oczko.
Razem z Emi, przebieramy się i wychodzimy do czekających na nas Skrzatów.

Następnego dnia

 Oznajmiam mamie, że jestem z Andrzejem na co ona reaguje uśmiechem. Nawet mówi, żeby Endriu przyszedł na obiad. Dzwonie do niego, pytając czy wpadnie a on z chęcią się zgadza. O dwunastej dzwoni dzwonek do drzwi, zrywam się z krzesła i otwieram je odpicowanemu Wronce. Całuje go w policzek, łapie za rękę i prowadzę do jadalni gdzie czeka na nas mama.
-Dzień dobry, pani Wierzbicka. Miło mi panią poznać.-mówi Wronka z uśmiechem.
-Witam. Ciesze się że mogę poznać nowego chłopaka córci.-mówi mama, i po chwili dodaje:- Usiądź proszę.
Siadamy za stołem.-Ja z Wronką naprzeciwko mamy.
Obiad się udał, moja mama zawsze świetnie gotowała. Musze się przyznać, że ja też.
-A powiedzcie mi...Robiliście to już?-pyta mama a ja zaczynam krztusić się ziemniakiem. Andrzej stuka mnie w plecy, a ja łapie oddech.
-Mamo!-mówię, i kręcę głową.
-No co!?- pyta Mama.
-Nie nie robiliśmy TEGO.-mówię z naciskiem na ostatnie słowo.
Andrzejowi błyszczą iskierki w oczach, a ja patrząc na niego wiem, że ta sytuacja okropnie go bawi.
Reszta kolacji przebiega bez większych ''wpadek''. Po sprzątnięciu naczyń, ja i Andrzej idziemy do mojego pokoju.
-Przepraszam za mamę, jest strasznie bezpośrednia.
-Nic nie szkodzi, wspaniała osoba.-Wronka śmieje się przyjaźnie, i rozgląda się po moim pokoju. -Kto to?- wskazuje na moją starą fotografie. Miałam wtedy dwa latka, siedziałam w samych spodenkach ubabrana czekoladą.
-To ja.- śmieje się wesoło.
-Jaka urocza. Mogę zatrzymać to zdjęcie?
-Jasne.-mówię i podaje mu je razem z ramką. 
Wieczór mija mi bardzo przyjemnie. Wronka opowiada mi o swoim życiu, chłopakach z teamu i śmiesznych historiach. Ja natomiast opowiadam mu o mazurach, rodzeństwie i przyjaciołach. Gdy wybija 19., odprowadzam moją miłość do drzwi, całuje na pożegnanie i patrze jak znika w mroku Wrześniowego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz